Wiesława Paczkowska doświadczona gospodyni domowa radzi:
Śliskie podeszwy są utrapieniem, zwłaszcza zimą. Najprościej – a dla wielu osób najbezpieczniej – jest zanieść takie buty do szewca, by przykleił do nich dodatkową zelówkę z gumy (najlepiej mocno wyżłobionej, ale to zależy od fasonu buta). Warto pamiętać, że nawet lekkie „podniesienie” buta sprawia, że mniej się on niszczy (zwłaszcza noski).
Nie masz czasu, by oddawać swoje śliskie kozaki w ręce specjalisty? Sięgnij więc po papier ścierny i postaraj się jak najbardziej... zarysować powierzchnię podeszw. Im bardziej będzie podrapana, tym lepiej!
Potrzebujesz natychmiastowego ratunku? Użyj plastrów bez opatrunku (wąskich). Odetnij kilkucentymetrowe paski i naklej je na podeszwy butów. Plastry powinny stworzyć literę X, bo wtedy stawiają opór śliskiej nawierzchni chodnika. Takie rozwiązanie jest krótkotrwałe – paski się odklejają.
Niektóre z nas stosują nietypowy sprej antypoślizgowy. Nietypowy, bo jest nim... lakier do włosów. Rozwiązanie to – zwykle jednorazowe – na krótko zwiększa przyczepność podeszew. Polecałabym stosowanie tej metody przede wszystkim do pantofelków noszonych wewnątrz budynków.
Kupując kolejne, zwłaszcza zimowe buty, zwróć uwagę na ich podeszwę. Najlepsze są te elastyczne, lekko uginające się – sztywne, plastikowe mogą się ślizgać. Warto, by były gumowe lub kauczukowe, bo tego typu tworzywo ma lepszą przyczepność.
Podeszwy zyskają większą przyczepność, jeśli „namalujesz” na nich szlaczki silikonem. W ten prosty sposób wyczarujesz na nich namiastkę tzw. traktorów, zmniejszających ryzyko poślizgnięcia się.
Są uniwersalne i lekkie – zawsze możesz mieć je w torebce zimą. O czym mowa? O gumowych, rozciągliwych nakładkach na buty. Ich metalowe kolce wbijają się w lód, więc ryzyko bolesnego upadku staje się znacznie mniejsze. Dobrze, by doklejana zelówka miała domieszkę kauczuku.
U szewca możesz także kupić tzw. stopery, czyli samoprzylepne naklejki na podeszwy (kosztują kilka złotych). Są dostępne w różnych kolorach – dopasujesz je do podeszwy.